Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
Historie po bielunie
#1
Znalezione w internecie, ku przestrodze!.....

Historie po bielunie
Uczeń szkoły średniej lat 16 został przywieziony do Ośrodka Leczenia Ostrych Zatruć w Poznaniu w stanie nieprzytomnym. Twarz zaczerwieniona, źrenice szerokie nie reagu-jące na bodźce świetlne. Skóra i błony śluzowe suche, czynność serca przyspieszona do 2,5 Hz (150/min). U chorego stwierdzono szczękościsk, odruchy okostnowe i ścięgniste nad-miernie żywe. Na bodźce bólowe reagował gwałtownie, zrywał się z wózko-noszy, na bodźce słowne nie reagował. Ojciec pacjenta podawał, że przed dwiema godzinami zauważył dziwne zachowanie się syna: mówił od rzeczy, był pobudzony psychoruchowe, robił wrażenie psy-chicznie chorego, po niedługim czasie stracił przytomność. W trakcie zbierania wywiadu ustalono, że pacjent od kilku dni poszukiwał czegoś w encyklopedii, był przygnębiony i coś przed rodzicami ukrywał. Biorąc pod uwagę wyżej przedstawione objawy i badanie przed-miotowe ustalono wstępne rozpoznanie zatrucia alkaloidami: atropiną lub atropinopodobnymi. Ponieważ w domu chorego nie było żadnych lekarstw, podejrzewano zatrucie rośliną.


Choremu podano dożylnie Brevinarcon w ilości 500 mg w 10 cm3 wody do wstrzykiwań, a następnie 0,5 mg/kg masy ciała Scoline i natychmiast zaintubowano go rurką dotchawiczą.

Rurkę uszczelniono, do żołądka wprowadzono zgłębnik zwilżony żelem ksylokainowym. Żołądek nie zawierał treści płynnej. Wlano więc czystą wodę w ilości 400 cm3 i odpuszczono ją. Razem z wodą wypływały ciemnobrązowe nasiona wielkości ziarna ryżu. Nasiona porównano z wzorcowymi nasionami bielunia dziędzierzawy (specjalnie w tym celu przechowywa-nymi w Poznańskim Ośrodku Leczenia Ostrych Zatruć) - nasiona te okazały się identyczne. Po 12-godzinnym leczeniu (wlewy kroplowe, pilokarpina 3 razy 10 mg, Fenactil 3 razy 25 mg, witaminy C i B) pacjent odzyskał świadomość, a po 24 h potwierdził, że w celu samobój-czym zjadł nasiona bielunia dziędzierzawy. Zanim jeszcze pacjent odzyskał świadomość, ojciec dostarczył do szpitala znalezione w pokoju syna torebki z nasionami bielunia dzię-dzierzawy; znalazł również notatkę na temat tej rośliny pozostawioną w encyklopedii oraz list pożegnalny z motywacją czynu samobójczego. Badaniem toksykologicznym w moczu chorego metodą chromatografii cienkowarstwowej stwierdzono obecność atropiny i skopolaminy. Badaniem psychiatrycznym, przeprowadzonym w trzecim dniu pobytu w szpitalu, lekarz psychiatra stwierdził u pacjenta schizofrenię paranoidalną. Pacjent wmawiał sobie chorobę weneryczną i to było przyczyną zamachu samobójczego.
Odpowiedz
#2
Powiem tyle, że jakiegoś bielunia nigdy bym nie tknął. Tutaj jak widać był wykorzystany do próby odebrania sobie życia. Takie historie odstraszają ludzi od grzybków i robią bardzo złą opinie. W Holandii na przykład grzybki halucynki są legalne i dostępne do kupienia obok coffe shopów i mają mega pozytywne lajtowe działanie.
Odpowiedz
#3
Takie historie jak przedstawił Filip w temacie to idealna propaganda antynarkotykowa
Odpowiedz
#4
Bohater opowiadania chciał sie zajebać, a nie przyjemnie pofazować
Odpowiedz
#5
Grzybowy tzw. złoty strzał, ale wątpie, żeby nieoszła ostatnia podróż była dla gościa przyjemna. Cud, że typa odratowali
Odpowiedz
#6
Wolę zajarać trawe
Odpowiedz
#7
zabić sie wszystkim można, hujowy sposób koleś wybrał
Odpowiedz
#8
jest tyle zajebistych grzybków, a koles bielunia wybrał, makabra
Odpowiedz